Książkę czyta się bardzo dobrze. Widać, że język polski był niewątpliwie Twoim ulubionym przedmiotem. Przyznam, że w miarę czytania wracałam w czasy dzieciństwa, szkoły podstawowej, średniej i konfrontowałam treści zawarte w książce z moimi wspomnieniami. Fantastyczne było przypomnienie zabaw. Wędrówka po sklepach wywołała wspomnienia ważnych zakupów w “mojej” księgarni na Zielonym w 1960 r. Kawał życia przebiegłam z treścią książki w tle. To piękny spacer, który sprowokował do sięgnięcia do pamiętnika z podstawówki z wpisami koleżanek i kolegów oraz osobistego pamiętnika, który prowadziłam od 1962 roku. JURKU – dziękuję Ci za tę książkę .
Maria Potocka - Karbowniczek
Gratuluję świetnie napisanej książki. Czytałam z wielką przyjemnością. Podziwiam, że tak wiernie pokazałeś warunki życia w tamtym czasie i miejscu. Dziękuję za przeniesienie mnie w świat dziecięcych lat. Pozdrawiam.
Ela Biegalska
Jak usiadłem, tak jednym tchem przeczytałem... Jestem pod wrażeniem... Ta książka, jej treść, "konstrukcja"- to prawdziwe "cudeńko". Nie będę wymieniał zalet, bo zawsze coś pominę... :))) Wiem i zdaję sobie sprawę z tego, że pokolenie tamtych lat podchodzi do tego bardzo emocjonalnie. To nasze dzieciństwo, nasze piękne lata beztroski. Ta książka to fotografia tamtych dni, Nowej Huty sprzed lat... Nowa Huta urosła, ale nasze dzieciństwo to też dzieciństwo "tego miasta", jako dzielnicy Krakowa. Pozdrawiam serdecznie, i nie ukrywam, z łezką w oku...
Olo Tarka
Dzięki za książkę i dedykację z autografem. Przeczytałem ją w ciągu dnia, powiem krótko BOMBA ! Ja w Hucie mieszkałem od późnej jesieni 1954 roku, chodziłem tak jak Ty do SP 82, a dzięki Twojej książce dużo faktów z mego życia sobie przypomniałem. Dzięki Ci za to. Pozdrowienia i czekam na następny materiał.
Jerzy Szwejkowski
Witam. Książkę otrzymałam, zaczęłam czytać. Powiem Panu że właśnie czegoś takiego mi brakowało. Jestem rocznik 58 więc nie wiele młodsza od Pana, dużo rzeczy z dzieciństwa mamy wspólnych. Oczywiście zaraz sprawdziłam na Googlach Earth jak wygląda Pana szkoła i otoczenie. Osiedle Sportowe to jest właśnie to miejsce dla którego bym była w stanie porzucić Wybrzeże. Pozdrawiam, i dziękuję za napisanie tej książki. Bardzo dziękuję. To jest niesamowite że mogę czytać o tym miejscu i widzieć je prawie na żywo . To jest najpiękniejsza " miejscówka" Nowej Huty. Zawsze myślałam ze mieszkania tam dostawali sami dyrektorzy i notable. To prawie jak w willi. I te dwa mieszkania na piętrze. Cudo. Znikam do książki.
Bardzo dobra książka. Kupiłam do biblioteki, na razie niedostępna dla czytelników. Sorry, nie mogę się z nią rozstać. POLECAM!!!!!
Urszula Katarzyna
Książkę zakupiłam, mam również autograf . Świetna pozycja, czyta się jednym tchem! Bardzo Panu dziękuję, bo to również moje dziecięce wspomnienia, które wróciły...
Anna Maria Ornicka - Manista
Przeczytałam Twoją książkę nie tak szybko jakbym chciała , ale to nie dlatego że nieciekawa ,że się ją czyta bez zainteresowania, czytałam ją powoli ( jak na moje możliwości ) bo cały czas przerywałam i czytałam fragment mojemu mężowi i mówiłam u mnie w domu było tak samo, na moim osiedlu było tak samo, robiłam to samo itp., itd. Wychowałam się na osiedlu podobnym do Twojego osiedla, socrealizm teraz tak się mówi o moim osiedlu, w Nowej Hucie byłam raz w życiu, ale wszystkie opisane przez Ciebie sytuacje wydarzały się również u mnie na osiedlu, u mnie w domu, w mojej szkole, dziękuję bardzo za tę chwilę powrotu do lat dzieciństwa, młodości , potem do dorosłego życia . Napisałeś tę książkę z potrzeby serca i to się wyczuwa, masz lekkie pióro, mam nadzieję że jeszcze wiele książek napiszesz które będę miała zaszczyt przeczytać czego Ci życzę z całego serca.
Jolanta Terlikowska
"Pół Wieku w Nowej Hucie" zrobiło furorę wśród rodziny i znajomych, cudownie się wspominało. Gorąco polecam: razem z siostrami na głos przezytałyśmy kilka rozdzialow śmiejąc się i przypominając sobie naszą młodość.
Maryla Deszcz-Pan
Cześć Jurku
Wlasnie przeczytalem Twoja ksiazke o Nowej Hucie prawie jednym tchem poniewaz tez mam inne obowiazki domowe.Bardzo fajnie ja napisales.Czytajac ja czulem sie jak bym rozmawiał z kimś bliskim z tamtych lat i jakby wzielo na wspomnienia.Co prawda Twoich rowiesnikow nie znalem poniewaz jestem z 53 ale wiele nazwisk mi sie obilo o uszy.Ja mieszkałem na Krakowiaków, prawie na wprost Teatralnej. Z Twoich znajomych to raptem znam kilka osób tzn Jurka i Jadzie Słomków z którymi utrzymujemy bliski kontakt i to dzięki ich reklamie zamówiliśmy Twoja ksiazke. Z Andrzejem Trofimiukiem kiedys widywalem sie czesciej ale przez Cov-19 izolacje rzadziej przyjeżdża do Adelaide a mieszka w Melbourne.
Pozdrawiam
Grzesiek Giermański
To wspaniale, że są tacy ludzie jak Pan. Dzięki nim etos Nowej Huty przetrwa. DZIĘKUJĘ!!!
Sąsiadka ze Zgody 3
Dzięki mojej kochanej kuzynce, koleżance autora z lat szkolnych przeczytałam niemalże jednym tchem tę książkę.
Jako, że jestem byłą nowohucianką, powróciły wspomnienia z lat dzieciństwa, szkolnych i licealnych.
Polecam tę lekturę miłośnikom Nowej Huty - byłym i obecnym mieszkańcom.
Małgorzata
Cześć Jurek, wczoraj skończyłem czytać Twoją książkę "Pół wieku w Nowej Hucie". Dziękuję za przypomnienie mi tak wielu rzeczy. Ja także dużo pamiętam ale nie równałbym się z Tobą. Robi wrażenie ta swoista "inwentaryzacja (półwiecza) Nowej Huty", a już zupełnie wbiła mnie w fotel taka drobnostka o repasacji pończoch, opis gier i zabaw z dzieciństwa, nasze powiedzonka. Ja pasjonowałem się innymi sprawami niż Ty (muzyką i sportem), mieszkałem na Centrum A i troche inne obszary były dla mnie polem życia, ale generalnie wszystko było podobne, jak to w tamtych czasach. Ne podzielam jedynie Twojego, miejscami, zachwytu tamtymi czasami. I na koniec dziękuję za wspomnienie o mnie. Jest tam merytoryczna pomyłka. Ja byłem liderem strajku w HiL 13-16.12.1981 i za to dostałem 3,5 r. więzienia i w tym czasie nie mogłem organizować protestów, natomiast rzeczywiście działałem w opozycji po wyjściu więzienia a w strajku 26.04-5.05.1988 r. prowadziłem centrum informacyjne strajku, w 1989 zostałem posłem Solidarności, wybranym z okręgu Nowa Huta. Jeszcze raz dziękuję. Spróbuję podejść do następnej Twojej książki, ale to nie będzie zbyt szybko, ze względu na masę innych spraw którymi się zajmuję. Życzę Ci zdrowia i dalszej płodności literackiej. Dłoń ściskam.
Edward Edmund Nowak
Cześć.
Przeczytałam Twoje książki. Jeszcze mam do przeczytania dwie bajki o Niekurce.
Moje wrażenia są bardzo pozytywne.
Jako pierwszą do czytania wzięłam " Pół wieku w Nowej Hucie".
Dzieli nas 9 lat różnicy wieku i muszę przyznać, że nie znałam wielu szczegółów, które opisujesz, a mianowicie jak się mieszkało w 1952 roku w trzy obce rodziny i jak wyglądały warunki mieszkaniowe.
Ja wprawdzie mieszkałam z rodzicami jakiś czas, jako małe dziecko, w wynajmowanym mieszkaniu u znajomej mojej mamy os. Szkolnym. Potem przeprowadziliśmy się na Szkolne 24 , do pokoju z kuchnią. Mieszkanie to było zaadaptowane z pralni czy suszarni dlatego miało taki nietypowy nr 45 A.
W tej książce opisujesz miejsca, które dobrze pamiętam i dlatego czytając mile się to wspomina.
Wspominasz też po imieniu i nazwisku wiele osób. Z tych, które wymieniłeś kojarzę tylko Deszczów. To była dość liczna i szanowana rodzina, mieli chyba 4 czy 5 córek, a ja z jedną z nich z Jadzią, chodziłam do podstawówki do szkoły 102 (obecnie mieści się tam technikum odzieżowe).
Też o numeracji osiedli B1, B2 mało się teraz pamięta. A moja mama i tato często operowali tymi nazwami. Osiedle Szkolne było na B1. i często jadąc taxi taki kurs się zamawiało i każdy wiedział o co chodzi.
Dla mnie blok szwedzki był jak inny świat ( taki zachód). Lubiłam chodzić Aleją Róż, a sklepy wzdłuż tej trasy były jak na tamte czasy "wypasione".
Książka jest ciekawie napisana, dużym drukiem, co jest ważne, bo tekst się czyta wyraźnie i się nie zlewają litery. Fajnie zaprojektowana okładka, no i zdjęcia dodają wiele wrażeń, bo mam porównanie jak kiedyś było, a jak jest teraz.
Poznałam też wiele szczegółów z Twojego życia, których nie znałam, bo się o tym nie mówiło ( chyba nie było do tego okazji). Zawsze jak się spotykało, to były poruszane bieżące sprawy.
Twoją książkę " Taxi nr boczny 4537" czyta się jak kryminał. Robiąc sobie przerwy w czytaniu, z ciekawością sięgałam po kolejne rozdziały opisujące Twoje taksiarskie przygody.
Muszę przyznać, że jeżdżenie na taxi wiedziałam, że było dochodowe (bo taka była wtedy opinia) ale jaki to był ciężki i niebezpieczny zawód.
Jeśli chodzi o bajkę (przeczytałam pierwszą część) jestem zachwycona Twoim pomysłem na napisanie bajek dla dzieci.
Przygody kogucika i odniesienie ich dążeń i pragnień ludzi jest bardzo pouczające i daje do myślenia dorosłym a uczy dzieci.
Ja zawsze lubiłam czytać bajki, bo one zawszy uczyły wrażliwości i miały zawsze jakieś przesłanie.
Gratuluję Ci pomysłu pisania swoich przeżyć, doświadczeń i wyrażania swoich uczuć poprzez papier. Jest to wspaniała pamiątka.
Pozdrawiam
Ewa Kozera.
P.S. Życzę dalszych fajnych literackich pomysłów.
Jurek !
Twoją książkę przeczytałem „jednym tchem” pomijając wszystkie dzienne obowiązki, również te związane z prowadzeniem działalności zawodowej. To fascynujący opis, wyjątkowo realistyczny stanowiący prawdziwy dokument naszej młodości która wyglądała właśnie tak jak ją opisałeś. Coś wspaniałego !
Podziwiam również niezwykłą pamięć i dawno zapomniane detale codziennego życia jakie opisałeś wyjątkowo trafnie, z poczuciem humoru i bardzo fajnym komentarzem. Podziwiam twój talent literacki – i tego nie traktuj jako komplement – bo go po prostu masz ! Nie zaniechaj tego pisania, czekam niecierpliwie na dalsze twoje wydania „dla dorosłych”.
Nie sposób jednak bym nie odniósł się do incydentu z łukiem jakiego byłem sprawcą, a który opisałeś na stronie 79 w rozdziale „Podwórko”. Tak w istocie było. Zapamiętałem to traumatyczne zdarzenie z niewielką różnicą w odniesieniu do twego opisu, otóż wydaje mi się, że istotnie majstrowałeś coś przy rowerze ale poszedłeś na chwilę do domu (może po jakąś część czy narzędzie) i wychodziłeś z klatki schodowej dokładnie w chwili, gdy wypuszczona przeze mnie pionowo do góry strzała zmieniła grawitacyjnie trajektorię, którą bacznie obserwowałem i pędziła prosto w dół właśnie w chwili gdy otworzyłeś drzwi i stałeś już przed klatką na chodniku. Wtedy właśnie krzyknąłem przerażony: „Jurek Uważaj !” Ale było już za późno… Reszta się zgadza, moja mama widział to również i zareagowała, jak opisałeś. Szydełko do haftowania, które przytwierdziłem do strzały nitką „zwędziłem” mojej babci z przybornika do szycia zaś łuk nie był mojej roboty, tylko został zakupiony w składnicy harcerskiej i nazywał się „mały bizon”. Był wykonany z elastycznego drewna chyba jesionowego… na moje nieszczęście, bo gdy mój ojciec wrócił z pracy wkrótce po tym makabrycznym incydencie to połamał tenże łuk na moim tyłku tak, że mój biedny tyłek i część pleców przypominał ubarwienie tygrysa – na co sobie bezwzględnie zasłużyłem, nie ma co…
Wiesz – tak między nami: gdyby coś takiego zdarzyło się w jednym z cywilizowanych krajów Europy lub w USA, to moi rodzice musieliby wypłacić Ci spore odszkodowanie, zaś ja sam na pewnie byłbym objęty dozorem kuratora sądowego, lub czegoś w tym rodzaju, lanie od ojca by nie wystarczyło, choć to ostatnie pamiętam do dziś. Podobnie jak Ty, nie byłem karany zbyt często prze ojca w taki sposób, ta sytuacja była jednak wyjątkowa. Co by było, gdybyś wyszedł chwilę wcześniej, lub później ? Strach pomyśleć… Przecież mogłem pozbawić Cię nie tylko oka, ale też życia… do dziś o tym myślę a twoja książka z cudowną dedykacją przypomniała mi o tym. Pomimo, że jak pamiętam chyba nazajutrz przyszedłem w towarzystwie mojej mamy do Was, aby Cię przeprosić – to proszę Cię ponownie: „Wybacz mi moją głupotę”… Nie zapomnę również spojrzenia twojej mamy tego dnia, każdorazowo gdy mówiłem jej „dzień dobry” gdy mijaliśmy się – miałem to poczucie krzywdy jaką wyrządziłem. Sypię głowę popiołem.
Jeśli pozwolisz, odniosę się do jeszcze jednej rzeczy:
Otóż dzieli nas różnica pięciu lat – dziś to nic szczególnego, ale wówczas to był kosmos. Gdy Ty przeszedłeś właśnie do szóstej klasy, ja dopiero zaczynałem moją przygodę ze szkołą. Ta różnica w tamtym czasie była o tyle istotna, że twoje otoczenie postrzegało nas, jako „gówniarzy” z którymi nie watro się zadawać. My przeciwnie, patrzyliśmy na was z podziwem i próbowaliśmy was naśladować. Byliście wzorcem niedoścignionym w każdym aspekcie: sposobu ubierania się, sposobu mówienia, zachowania i wszystkich innych aspektów egzystencji. Podziwialiśmy was. Pamiętam wasz występ w ogródku jordanowskim. Staliśmy z Jackiem B (twoim sąsiadem z naprzeciw) tuż za płotem przy śmietniku bloku 16 i oglądaliśmy występ waszego zespołu „Fantom”. Do dziś pamiętam wasze wykonanie piosenki „Jak wędrowne ptaki” Czerwonych Gitar. Wówczas jeszcze, nie znałem wykonu oryginalnego – usłyszałem go wtedy pierwszy raz granego właśnie przez was. To zdarzenie i to wykonanie wpłynęło na moje całe życie ! Mówię poważnie. Byłem zachwycony. Aranż i brzmienie jakie uzyskaliście, oraz pasja z jaką wówczas graliście spowodowała, że tak bardzo zapragnąłem zostać muzykiem i grać w zespole podobnie jak wy, to zaowocowało. Poszedłem w wasze ślady. Już wtedy uczyłem się gry na fortepianie i grałem ze słuchu podziwiane piosenki typu „Dom wschodzącego słońca” albo utwory Skaldów. Dwa lata później założyliśmy nasz pierwszy zespół w którym najpierw grałem jak Ty na perkusji, a potem gdy pan Czech zakupił NRD-owskie organy „Weltmeister” grałem na tych organach w MDK na oś. Szkolnym. Wystąpiliśmy kilkanaście razy, nawet dwukrotnie w Teatrze Ludowym. Graliśmy na zabawach szkolnych i różnych festynach które opisywałeś. Potem już w szkole średniej grałem dalej z kolegami z Krakowa na ulicy Krowoderskiej w tamtejszym MDK-u. Tam właśnie poznałem braci Ścierańskich i Ryśka Styłę. Graliśmy bluesy oraz własne wykonania ulubionych utworów rockowych. Wówczas otrzymałem moją pierwszą w życiu nagrodę na festiwalu „Wrocłwski Maj” dla najlepszego instrumentalisty za solówkę w piosence Alibabek którą wykonaliśmy w składzie chyba 6-cio osobowym (tytułu nie pamiętam, ale był to udany cover z solówką fortepianową). Gdy dostałem się na studia na wydz. Architektury naszej Politechniki okazało się, że istnieje tam klub „EXPO” założony przez Janka Kantego i Marka Grechutę. Stało tam pianino. Grałem na każdej przerwie a potem zostałem szefem tego klubu (miałem roczny urlop dziekański) no i jazz zagościł tam na stałe. Co sobotę był jamm poprzedzony koncertem znanych muzyków nie tylko z Polski. Poznałem wtedy Tomka Stańkę, Zbigniewa Namysłowskiego, Adzika Sendeckiego, Jasia Muniaka, Janusza Grzywacza i Marka Stryszowskiego – z „Laborką” w której grali wtedy obaj Ścierańscy. Wtedy właśnie był to chyba rok 1978 pojechaliśmy razem z „Laborką” na letnie warsztaty jazzowe do Chodzieży. Trafiłem do klasy Sławka Kulpowicza. Potem w latach 80-tych grałem już i nagrywałem muzykę do filmów w zespole Krzysztofa Suchodolskiego w towarzystwie takich muzyków jak właśnie bracia Ścierańscy (Krzysiek i Paweł) Marek Podkanowicz (viol), Mariusz Pędziałek (eng.horn, obój), Krzysztof Wierzchoń (git.acust), Andrzej Popiel „Puntek” perkusja, Andrzej Mrowiec(perkusja), Rysiek Styła (git) Wojtek Bobrowski (git.bas) i inni których wszystkich nie pamiętam.
Potem jak wiesz wyjechałem na emigrację do Francji do Paryża i umiejętność gry na fortepianie okazała się kluczowa i zbawienna. Grałem w knajpach i klubach z bardzo wieloma muzykami z różnych krajów – nagrałem jako klawiszowiec dwie płyty - a wszystko to dzięki Tobie ! no i waszemu zespołowi FANTOM – i to jest szczera prawda, jak jedno wykonanie na górce w ogródku jordanowskim może zmienić czyjeś życie dlatego, że wrażliwość i talent jednych spotyka się z wrażliwością i sercem słuchacza… Zespół FANTOM i twoja osoba (bo zawsze Cię podziwiałem) wyznaczył mi istotny cel w życiu. To fakt niezaprzeczalny i jestem tego absolutnie pewien. Cieszę się, że będziemy mogli razem zagrać – to będzie zaszczyt dla mnie.
Serdeczności !
WOJTEK BARSZCZ ( twój kolega z podwórka „łukowy oprawca”).
Świetna książka o Hucie, zaczynam teraz drugą. Jestem młodszym rocznikiem ale i tak wiele sytuacji opisanych jest podobnych do moich wspomnień i historii. Wspaniale się czyta i przypomina swoje dzieciństwo.
DZIĘKUJĘ za taką ogromną przyjemność .
pozdrawiam serdecznie
Paweł Ślęczkowski
Wspaniała publikacja, gorąco polecam.
Piotr Janik
Panie Jerzy.
Waśnie skończyliśmy czytać Pana książkę w trakcie wakacji,"Pół wieku w Nowej Hucie". Książka super, cofnęła mnie w czasie jak "Delorean". Mieszkałem w trzech miejscach w NH około 23 lat, uzupełniłem swoją wiedzę (Uwielbiałem gry Video na Krakowiance). Sam nawet zbudowałem Arcade game dla syna . Szkolne elektryk/ Technikum złota jesień. Niestety kraj Polskę opuściliśmy w 2006r. Za miesiąc przyjeżdżamy do rodziny - Kraków, planuję zamienić się w przewodnika i oprowadzić żonę z Pana ksiazką. Miejsca które bardzo dobrze pamiętam. Żona pochodzi ze Skawiny, ale jest zafascynowana Nową Hutą, szczególnie starą. Po powrocie z wakacji w naszym domu czeka na półce jeszcze jedna perełka od Pana. Mój teść też był taksówkarzem (KRAKÓW), wciąż pamiętam jego opowiadania.
Dużo zdrowia
Rafał Strugała